sobota, 27 maja 2017

"I obiecuję Ci miłość" - Marta W. Staniszewska




Kolejny raz udało mi się wziąć udział w Book Tour. Na to konkretnie wydarzenie organizowane przez Literacki Świat Cyrysi zapisałam się gdzieś na początku swojej blogowej kariery. Dalekie miejsce na liście(przedostatnie) sprawiło, że dopiero teraz mogłam przeczytać książkę.
Przyznam szczerze, że bardzo obawiałam się tej powieści. Na co dzień nie jestem zwolenniczką romansów czy erotyków. Wydaje mi się, że nic nowego nie wnoszą do mojego życia. Dawno jednak nie czytałam tego rodzaju powieści, dlatego też potraktowałam ją jako doskonały przerywnik pomiędzy innymi książkami.



Kilka słów o fabule

Wincent stawiał wartość danego słowa ponad własne życie i szczęście, jednak los zmusił go do zweryfikowania priorytetów. Nauczył go ponadto, aby dwa razy przemyślał, komu i jaką obietnicę składa, bo może okazać się, że wszystkich nie będzie w stanie dotrzymać… Zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi szczęście jedynej dziewczyny na świecie, na której mu naprawdę zależało.
Czy Bella kiedykolwiek zaufa Wincentowi ponownie, po tym jak porzucił ją bez słowa wyjaśnień? Czy przeznaczenie da im szansę naprawić błędy przeszłości? I co na to mąż Belli...
Delikatna, kobieca, erotyczna powieść o poszukiwaniu miłości i niespełnionych obietnicach.





Kilka słów ode mnie

W ostatnim czasie miałam jakiś niesamowity wstręt i niechęć do powieści z jakimkolwiek wątkiem romantycznym. Bałam się, co się stanie gdy książka trafi w końcu w moje ręce. Na szczęście nie było tak źle :)
Książkę czytało się szybko, łatwo i dosyć przyjemnie. Było to dla mnie miłą odmianą, gdyż na co dzień nie mam do czynienia z tego typu powieściami.
Fabuła nie jest skomplikowana, pomysł dosyć oklepany, ale tego wszystkiego dowiadujemy się już na początku od samej autorki. Czy jednak to sprawia, że książka jest zła? Nie jest, jest przeciętna jednak przyjemna. Najważniejszy jest fakt, że nie męczyłam się przy jej czytaniu 👍
 Autorka miała pewną koncepcję na fabułę i chociaż było to już pewnie milion razy, ja nie czytając takich książek zbyt często miałam miły odbiór.

Mamy  precyzyjnie określonych bohaterów. Szybko dowiadujemy się kto tu jest tym dobrym, a kto złym. Nie ma jakiejś nutki tajemnicy, szybko możemy domyśleć się jak potoczą się losy bohaterów. Nie jest to złe. Akurat książka trafiła na dobry moment odbioru u mnie, być może gdybym czytała ją w innym czasie byłabym nastawiona bardzo negatywnie.

Wielką sympatię wzbudziła we mnie główna bohaterka Iza i jej posługiwanie się poniekąd już archaizmami :)
Duży plus również za język francuski pojawiający się od czasu do czasu dzięki przyjaciółce głównej bohaterki. 

Ciężko byłoby napisać coś więcej unikając spoilerów dlatego wszystkich chętnych odsyłam do lektury. :) Polecam wszystkim, którzy lubią romantyczne historie oraz tym, którzy pragną zrobić sobie przerywnik między cięższymi lekturami ❤  

Ps. Dziękuję za możliwość wzięcia udziału w tak miłej akcji jaką jest Book Tour :)






sobota, 13 maja 2017

"Belfer"

Piękny maj w tym roku nie jest tak piękny jak zazwyczaj. Co się dzieje? Gdzie jest wiosna? U mnie na Podlasiu na szczęście śniegu nie ma, przyznam jednak, że wiatr mógłby być  mniej mroźny, a słońce częściej wychodzić zza chmur. Choć uwielbiam deszcz, czasami mi zwyczajnie zimno :p
Jestem aktualnie w trwającym jeszcze Tygodniu Bibliotek, mam nadzieję, że odwiedziliście swoje lokalne biblioteki, a  Panie bibliotekarki przygotowały dla Was całą masę atrakcji z okazji naszego bibliotekarskiego święta. Ja tradycyjnie skupiłam się na tej części dziecięcych czytelników, którzy zawsze chętnie biorą udział w przygotowanych imprezkach bibliotecznych.
Co z tego wyszło? A no np. takie oto mini książeczki :)





Ale dosyć tej mojej prywatnej strony(trudno jej jednak nie mieszać na blogu książkowym, pracując w bibliotece).
Dziś dla odmiany będzie o serialu, który miałam okazję obejrzeć mając odrobinę wolnego czasu i brak motywacji do większej działalności niż gapienie się w monitor.
Mowa tu o zeszłorocznym odkryciu czyli „Belfrze”.





Opis

Lokalną społecznością Dobrowic wstrząsa śmierć młodej dziewczyny. Tymczasem w mieście zjawia się nieznajomy mężczyzna, Paweł Zawadzki. To nauczyciel z renomowanej warszawskiej szkoły, który podejmuje pracę na prowincji. Paweł rozpoczyna własne śledztwo. Kiedy chodzi o zbrodnię, nie ma miejsca na półprawdy. Nikt jednak nie chce rozmawiać z przybyszem, mimo że wszyscy mieszkańcy miasta się znają i wiedzą o sobie wszystko. Paweł zostaje sam.*





Moje kilka słów

Do serialu przybierałam się już od grudnia. Miałam wszystko przygotowane, wystarczyło kliknąć play. Co więcej, dobiegające mnie z każdej strony pozytywne recenzje sprawiły, że mój apetyt na serial rósł.
Jestem wielką fanką Macieja Stuhra i oglądałam z nim prawie wszystko, co było dostępne dla moich młodych oczu(swego czasu). Zakochana w nim jestem od dzieciaka, w jego krakowskim akcencie i grze aktorskiej. Nie mogłam pominąć serialu, w którym gra polonistę!
Dlaczego tak późno? Oczywiście z powodu braku czasu.
Powiem Wam jednak, że gdy w czasie weekendu majowego dostałam od losu tę chwilę wytchnienia pochłonęłam serial w 2 dni!

Serial składa się z 10 odcinków. Są one skonstruowane w ten sposób, że kończąc oglądanie jednego, od razu chcesz wiedzieć co będzie w kolejnym. Dlatego właśnie lubię oglądać seriale, gdy wszystkie odcinki są już dostępne. To ja wówczas decyduje czy obejrzę jeden, dwa czy pięć J

Zaczynając od początku, Belfer jest polskim serialem autorskim. To zdarza się tak rzadko, że wręcz nie może ujść uwadze serialomaniaków. Druga sprawa: za scenariusz odpowiadają Jakub Żulczyk i Monika Powalisz. O ile drugie imię i nazwisko może nie wszystkim coś mówić( już tłumaczę, że Pani jest dramatopisarką i ma na koncie kilka prac), o tyle Pana Żulczyka chyba nikomu nie muszę przedstawiać. No i widać tu jego mocną rękę w tej historii, ten współczesny świat widziany jego okiem.

Co do samej historii, może pomysł z zamordowaną nastolatką nie jest oryginalny, jednak to wszystko co się dzieje wokół sprawy, wątki które porusza serial i ostateczne rozwiązanie są naprawdę dobre!
Serial w dużej mierze skupia się na uczniach liceum(wszakże to ich koleżanka została zamordowana). Porusza ważne współczesne problemy nastolatków. Dobitnie prezentuje jakie skutki może mieć pomówienie, plotki, znęcanie się czy inne tego typu zdarzenia.

Obsada! Uczta jakaś dla mnie, bo oprócz wspomnianego już Macieja Stuhra mamy też Piotra Głowackiego czy Sebastiana Fabijańskiego.
Znakomitą kreację stworzył Grzegorz Damięcki jako jeden z czarnych charakterów tej historii. Przyznam, że każdy wybrany aktor, idealnie pasuje do odtwarzanej przez niego roli.
Trzeba tu wspomnieć o młodym pokoleniu, które w filmie odgrywa jedną z najważniejszych ról. Bo to wokół nich kręci się historia. Nie zawiedli. Kilka bardziej znanych nazwisk, inni mniej znani ale równie zdolni i pasujący do ról.

Chciałbym jeszcze wspomnieć o czołówce i muzyce. O ile czasami chce się ją przewinąć to tutaj miała niesamowity urok. Dosyć mroczna, tajemnicza, oddająca klimat tego co nas czeka.




To  tyle z mojego przekazu, chyba nie muszę pisać, że serial wywarł na mnie ogromne wrażenie i nie mogę się doczekać kolejnego sezonu, który już powstaje :)

Oglądaliście? Macie w planach? Czy to zupełnie nie wasze klimaty? 


piątek, 5 maja 2017

"Zdumiewający powrót Nory Wells" - Virginia Macgregor



Witajcie! Ostatnio mam troszkę czasu, więc wzięłam się za czytanie i za oglądanie niektórych zaległości filmowo/serialowych. Jakoś tak w to wsiąkłam i zatopiłam się na tyle, że nie mam czasu napisać jakiejś porządnej recenzji.
Dziś będzie o książce, którą na pewno większość z Was po części oceni po okładce
J Dlaczego? Bo okładka należy do tych piękniejszych i bardziej wyjątkowych.
Książką zainteresowała mnie Ellie Moore jakiś czas temu. Czytając jej recenzję, będąc po części oczarowana tą wyjątkową okładką postanowiłam, że muszę tę książkę poznać!
Udało mi się ją zakupić do biblioteki, tym samym sposobem stałam się jej pierwszą czytelniczką.
O czym jest jest Zdumiewający powrót Nory Wells?

Opis

Pewnego ranka Nora wyszła ze swojego domu przy Willoughby Street i zniknęła. Sześć lat później wraca do rodziny, którą porzuciła, i dowiaduje się, że jej miejsce zajęła jej najlepsza przyjaciółka. Fay pomogła rodzinie Nory przetrwać po jej odejściu, dzieli łoże z jej mężem, a najmłodsza córka Nory nazywa Fay mamusią. Gdzie przez te lata podziewała się Nora? Dlaczego odeszła od męża, a teraz postanowiła wrócić? Sytuację komplikuje jeszcze pojawienie się wraz z nią nowych postaci dramatu.
To przejmująca, pełna różnorodnych emocji przenikliwa powieść o tym, czym jest rodzinna więź i co jesteśmy gotowi poświęcić dla tych, których kochamy. I o tym, że miłość niejedno ma imię.




Moje reflekcje

Na początku muszę wspomnieć Wam o jednym istotnym fakcie(zdradzając odrobinę fabuły). Nie będzie to jakiś wielki spoiler, gdyż już na pierwszej stronie powieści mamy list Nory, który wyjaśnia pewną sytuację.
Cóż takiego? Otóż powiem Wam, że albo ja nie umiem czytać ze zrozumieniem albo wydawca swoim opisem wprowadził mnie w błąd. Nie wiem sama na jakiej podstawie wywnioskowałam, że owe zniknięcie głównej bohaterki spowodowane było jakimś porwaniem czy równie drastycznym zdarzeniem. Jakże wielce się myliłam! Już na wstępie okazuje się, że Nora z własnej, nie przymuszonej woli opuściła swoją rodzinę i odeszła. Tu pojawił się mój pierwszy zgrzyt z książką. No ale dobrze, nie powinnam chyba się nastawiać zawczasu. Po pierwszym szoku fabularnym jaki przeżyłam zaczęłam zagłębiać się w treść.
Historię poznajemy od momentu, w którym Nora postanawia wrócić do domu. Dokładnie 6 lat po swoim odejściu. I tutaj zaczynają się dziać rzeczy natury czysto etycznej: jak mogła odejść, jak mogła wrócić tak po prostu?
Życie jej rodziny po wielu latach zaczęło wracać do normy, przyjaciółka Nory zastąpiła ją w roli matki i ukochanej. Na początku myślałam, że będę współczuć bohaterce, nie stało się tak jednak. Motywy odejścia, były tak dziecinne i egoistyczne, że nawet moje młode i jeszcze niematczyne „ja” nie było w stanie tego ogarnąć. Nora wciąż próbuje wytłumaczyć co się wydarzyło, jednak  jej wytłumaczenia zupełnie do mnie nie przemówiły. Główna bohaterka niewątpliwie wzbudza spore emocje w czytelniku(wydaje mi się, że jeżeli książkę czyta kobieta będąca matką tym bardziej nie polubi Nory).
Przyznam jednak, że fabuła utrzymana była w odpowiednim stopniu napięcia, co zachęcało mnie do szybkiego czytania i przekonania się jak rodzina wybrnie z tej trudnej sytuacji.

Książka podzielona jest na króciutkie rozdziały, w których to możemy poznawać historię z perspektywy poszczególnych bohaterów: Nory, jej męża, przyjaciółki oraz dwóch córek. Osobiście uwielbiam takie zabiegi. Tu autorka nie zrezygnowała z narracji trzecioosobowej. Będzie to niewątpliwym plusem dla osób, które nie przepadają za narracją pierwszoosobową( akurat ja ją kocham ;). Spojrzenie na sprawę z perspektywy każdego członka rodziny jest bardzo dobrym zabiegiem, czytelnik wnika w rodzinę, ma szansę poznać uczucia bohaterów, współczuć im i lepiej zrozumieć niektóre zachowania.

Miło spędziłam czas z lekturą, zadałam sobie kilka ważnych pytań. Zdecydowanie książka skłania do refleksji i zmusza do zatrzymania się na chwilę i zastanowieniu się nad pewnymi kwestiami .


Ps. Przepraszam za tak okropne zdjęcia ale nie mam absolutnie inspiracji do tej sztuki 😩