wtorek, 6 grudnia 2016

"Pokocham ją siłą woli..."

Kochani. Mało mnie tutaj ostatnio i na razie nie mam widoków na to, aby to się zmieniło. Musicie mi wybaczyć. Nie mam o czym pisać, bo nie mam czasu czytać, a poza tym pisać też nie mam kiedy, więc ten post będzie bardzo zwięzły i refleksyjny.
Wybaczcie mi, że nie odwiedzam waszych blogów, jednak w ten weekend czekają mnie 3 egzaminy, w bibliotece miałam spotkania z dziećmi + dochodzą inne rzeczy jak lekarze czy robienie ozdób świątecznych na kiermasz charytatywny. Ale już niedługo obiecuję, dajcie przeżyć mi ten weekend i mam nadzieję wrócić do Was szczęśliwa po zdanych egzaminach, przeczytanej książce ( wszakże długa podróż pociągiem przede mną więc będzie czas na czytanie). Później będziemy czekać na Święta :D

A teraz zostawiam Was z moją bratnią duszą ze świata literackiego. Człowieka, którego pokochałam jedyną w swoim rodzaju miłością. A miłość ta zrodziła się właśnie od tego opowiadania…. Pokocham ją siłą woli.
Zostawiam Wam fragmenty i link do słuchowiska, które przesłuchałam już wielokrotnie.
Dziękuję Ci Edwardzie Stachuro, że tworzyłeś tak piękne rzeczy. 






Zamilkła, spojrzała w okno i znowu na mnie. Ja paliłem i patrzyłem

na to wszystko poprzez snujący się fantasmagorycznie dym palonego

papierosa.

- Jesteś mężczyzną; ja, jak widzisz, jestem kobietą. I uśmiechnęła się.

Miękko, ale nie kocio. Kobieco, ale nie zalotnie. Choć może zalotnie, ale

jakoś nieprzewrotnie. I nieznacznie. Bardzo delikatnie. Mnie - co starałem

się widzieć wszystko, każdy najmniejszy nawet szczegół mogący być mi

pomocny w kontrataku na powszechną i co dzień, i co krok nachalną

wulgarność świata - bardzo się ten uśmiech spodobał i spróbowałem

odwzajemnić się dziewczynie uśmiechem podobnym.

- Jestem kobietą - podjęła dziewczyna - i... jak by ci to powiedzieć... no,

jestem normalną kobietą.

        Jeżeli to prawda, to dobrze - pomyślałem. To bardzo dobrze. Bo w

ten sposób jest już nas przynajmniej dwoje normalnych w tym

nienormalnym, chorym świecie.

- Wszystko, co powiem, to prawda - powiedziała, jakby nie wiem jakim

zmysłem wyczuwając, że o tym właśnie przed sekundą myślałem.

- Co ty o tym wszystkim pomyślisz, to twoja sprawa, ale musisz mi

wierzyć. To dla mnie bardzo ważne. Musisz mi wierzyć.

Kiwnąłem głową.

- Jestem normalną kobietą - podjęła dziewczyna - ale od pewnego czasu,

od początku właściwie, nie ma w moim życiu żadnego mężczyzny.

Mogłabym mieć, wybacz mi ten zwrot, ale nie chciałam. Nie tylko dlatego

nie chciałam, to też ci chcę powiedzieć, że brzydzę się tą grą, tym

łaszeniem się, tym podchodzeniem, tym skradaniem się...

Tymi ociekającymi słówkami, tym ociekającym wzrokiem, tą ociekającą

śliną - dodałem w myśli.

- ...Kiedy widzę - podjęła - jak to robią inni, czy to mężczyźni, czy to

kobiety, kiedy jestem tego przypadkowym świadkiem albo niekiedy

obiektem, to nie wiem... chciałabym się schować pod stół albo zniknąć

nagle, wyparować, żeby tego nie oglądać. A czasami to... czasami to

muszę wyjść do łazienki, bo robi mi się niedobrze. Nachodzą mnie

wymioty.

 

         Niesamowite - pomyślałem. Chyba po raz pierwszy słyszę kogoś,

kto mówi o tych sprawach tak, jak ja bym o tym mówił. Niesamowite.

(...)

- Tak, mogłabym - podjęła. I znów na chwilkę przerwała, i znów po chwilce

podjęła:

- Ale nie chcę. Bo jeszcze więcej niż tej gry, wiesz, to brzydzę się

mnogości. Wielości. Brzydzę się. Fizycznie i nie tylko fizycznie. Ja nie

jestem wieloma kobietami. Jestem jedną kobietą i chcę być jedną. I nie

chcę wielu mężczyzn. Chcę jednego. Chciałabym. Rozmawiam nieraz z

koleżankami, tak ogólnie, ale trochę też o tym, i one mówią: "Trzeba

mieć zdrowy stosunek do tych spraw". Zdrowy stosunek według nich to

spać z każdym mężczyzną, który się podoba, który jest przystojny albo

miły, ujmujący, albo który kobiecie czymś imponuje, szybką jazdą na

motorze, szampańskim wydawaniem pieniędzy albo grą na gitarze, albo

czymś w tym rodzaju. Jeżeli to jest zdrowy stosunek, to mój jest chory. Ale

ja nie myślę, że mój Jest chory. Nie mogę, a nawet gdybym mogła, nie

chcę spać z wieloma mężczyznami, z drugim, trzecim, piątym. Z jednym

chciałabym. I nawet tańczyć nie chcę z wieloma. Nic chcę się ocierać o wiele

męskich ciał. Nie wiem, co o tym pomyślisz, ale powiem ci, że ja nie widzę

dużej różnicy pomiędzy zatańczeniem z mężczyzną a położeniem się z

nim do łóżka. Na pewno można na to spojrzeć inaczej, nie tak drastycznie,

jak powiedziałaby moja koleżanka, ale ja tak to widzę i mówię ci to, bo

chcę ci powiedzieć. Żebyś wiedział o mnie. Choć ja o tobie to, tak

naprawdę, nie wiem nic. Widzę cię po raz drugi w życiu i wszystko, co

myślę o tobie, to sobie wyobraziłam.

(...)

- Wiesz, temu jednemu mężczyźnie chciałabym dać, tak zwyczajnie, tak
najzwyczajniej w świecie - jak podarek imieninowy czy urodzinowy - całe
moje życie. Bez reszty. Chciałabym być z nim i podróżować z nim, i czekać
na niego wtedy, kiedy nie mógłby mnie ze sobą zabierać. Chciałabym dla
niego utrzymywać dom w czystości i robić zapasy na zimę, kompoty,
konfitury, marynować grzyby, kwasić ogórki, butelkować szczaw, pomidory,
kisić kapustę Í inne wspaniałości. Chciałabym mu zrobić na drutach albo
na szydełku długi długi ciepły szalik i ciepły sweter, i ciepłe rękawiczki, i
ciepłą czapkę, i bardzo ciepłe skarpety, i w ogóle. Bo to tak jest, że dla
siebie, owszem, można coś tam zrobić, ale dla drugiego człowieka to już
można coś niesamowicie pięknego zrobić, wszystko. Wszystko, i, czy ja
wiem... może jutro zgaśnie słońce, przecież może; albo nam je przesłoni,
na zawsze, jakiś straszny potworny grzyb... Przeciec może.

        Jakże niesamowicie mówi ta dziewczyna - myślałem. Jakim
sposobem ona uchowała się i uchowała takie myślenie niemodne w świecie
tym, wśród ludzi tych, którzy - sami nie potrafiąc tak mocno i prosto
kochać - wszystko robią, żeby taką miłość poniżyć, pognębić, zhańbić,
zdeptać, zniszczyć, zamordować (bo inność drażni jednakowość), l
specjalne obyczaje w tym niszczycielskim morderczym celu stworzyli,
specjalną filozofię, specjalną sztukę, specjalnych specjalistów-artystów,
cały specjalny świat. I, no tak, no tak, przecież może jutro zgasnąć Słońce
albo może nam je przesłonić jakiś straszny potworny grzyb. Na zawsze,
jutro, pojutrze, na zawsze, przecież może się to stać.
 

 

 

 

 

6 komentarzy:

  1. Pracuj spokojnie i zdaj egzaminy!
    Wartościowy tekst muszę go przeczytać jeszcze raz w zupełniej ciszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak najbardziej wybaczamy :) Trzymam kciuki za egzaminy i za to, żebyś miała choć trochę czasu dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana!!! :) Ja z kolei na siłę wymuszam czas na czytanie książek i jako takie prowadzenie bloga... nie poddaje się!! ale no cóz.. zawalam przez to troche swoich szkolnych obowiązków. Czekam cierpliwie aż powrócisz z jakąs cudowną recenzja, oczywiście poinformuj mnie wtedy <333 :) Życze samych sukcesów i zdania egzaminów. Czuje, że ja także mogłabym pokochać Edwarda Stachure, ten tekst jest magiczny.. pozdrawiam!!!
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  4. Spokojnie wszystko tam ogarniaj do egzaminów, potem sobie i tu nadrobisz wszystko. ;)
    A ja pana Stachurę uwielbiam za wiersz "Zobaczysz". ;) Jest niesamowity!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny tekst. Wybaczymy ci wszystko, a ty zajmij się wszystkimi ważnymi sprawami. Świetny post.

    http://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ty się niczym tutaj nie przejmuj. Wiadomo, że są w życiu rzeczy ważne i ważniejsze. Czasem nasza pasja musi zejść nieco na boczy tor, bo prawdziwe życie ma dla nas inne nieprzewidziane zadania. ALE pamiętaj też aby nie popaść z jednej skrajności w drugą. Trzeba znaleźć jakiś balans w życiu :D Trzymam kciuki za egzaminy i mam nadzieję, że jak najszybciej do nas wrócisz z super świetna recenzją książki o której nigdy nie słyszałam! :* Co do tekstu który wstawiłaś, powiem tylko, że jest piękny.

    Pozdrawiam, Kejt_Pe
    Ukryte Miedzy Wersami

    OdpowiedzUsuń

Witaj dobry człowieku :))
Proszę zostaw po sobie ślad na pamiątkę i adres bloga, abym mogła zajrzeć :)